Kwestia Niepokalanego Poczęcia Maryi, czyli zachowania Jej od zmazy grzechu pierworodnego od początków istnienia Kościoła była tematem sporów i rozważań. Jednak duże grono teologów wierzyło, że Matka Boga musiała być kimś wyjątkowym, zachowanym od wszelkiego zła i grzechu. Prawdę tę, jako dogmat wiary, Kościół ogłosił dopiero w XIX wieku, o tym fakcie mówiła także sama Maryja podczas objawień m.in. w Lourdes, kiedy na pytanie Bernadetty, kim jest odpowiedziała: „Jestem Niepokalane Poczęcie”. Także na naszym polskim gruncie, podczas objawień w Gietrzwałdzie,Maryja określała się tym samym tytułem. Maryja od pierwszych chwil swojego życia była gotowa na przyjęcie wcielonego słowa. Zachowana przez Boga od wszelkiego grzechu i zła stała się naczyniem i ołtarzem, gdzie całej ludzkości objawił się prawdziwy i jednorodzony Bóg. Ten przywilej, jakim została obdarzona Maryja świadczy o Jej godności i ogromnej roli, jaką odegrała w dziele zbawienia. Już w scenie zwiastowania, Archanioł Gabriel pozdrawia Maryję słowami: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski”. Matka Zbawiciela była od samego początku prowadzona przez bożą łaskę i moc Ducha Świętego. Jej pokorna postawa pokazuje jak może wyglądać życie, kiedy zdamy się wyłącznie na łaskę Boga. Maryja uczy nas gotowości na boże wezwania, które przybierają mniejszą lub większą formę. W każdym z nich nie pozostajemy sami, podobnie jak Maryja, jesteśmy prowadzeni przez łaskę bożą, która uzdalnia nas do podejmowania różnorodnych działań. Tajemnica Niepokalanego Poczęcia, powinna stanowić także dla nas, zmagających się z różnymi grzechami zachętę do walki ze złem. Maryja, która jako nowa Ewa zdeptała głowę szatanowi pokazuje nam jak trwanie w stanie łaski uświęcającej ma zbawienny wpływ na nasze życie. Jej postawa i życie daje najpiękniejsze świadectwo i receptę na osiągnięcie świętości, o którą w końcu mniej lub bardziej walczymy. Dlatego uczmy się od Matki Bożej postawy zawierzenia Bogu i podejmujmy usilne starania o czyste serce. Powierzajmy Jej te sprawy, może jakieś trudności, grzechy, z którymi cały czas się borykamy, wierząc w Jej matczyną opiekę i wstawiennictwo u Boga. Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP obchodzona jest w Kościele w okresie trwania Adwentu. W tym czasie oczekiwania jesteśmy zaproszeni do uczestnictwa w roratach, porannych Mszach św. wotywnych o Matce Bożej. Korzystajmy z tej możliwości spotykania się z Niepokalaną i razem z Nią oczekujmy na przyjście Zbawiciela, abyśmy, podobnie jak Ona, przygotowali na to wydarzenie przede wszystkim swoje serce. /M.S./
Aktualności
Czasem przygotowania na uroczyste świętowanie Bożego Narodzenia jest adwent. W tym czasie zadumy i oczekiwania trwamy w skupieniu na przyjście Chrystusa, wyrażając naszą gotowość na spotkanie z Nim na końcu czasów. Zasadniczym elementem, przewijającym się w tekstach liturgicznych jest paruzja, czyli powtórne przyjście Jezusa na ziemię i sąd ostateczny. Starotestamentalni prorocy, tacy jak Izajasz czy Jeremiasz zapowiadają nam to wydarzenie w mocnych i zdecydowanych słowach. Jest w nich także dużo wiary i nadziei wyrażonej w spełnieniu obietnicy danej narodowi wybranemu, mianowicie zesłaniu upragnionego Mesjasza, którym zostanie ogłoszony Jezus. W tym czasie oczekiwania towarzyszy nam Maryja, która podobnie jak my przygotowywała się na przyjście Zbawiciela. Jej pełna pokory i łagodności postawa zawierzenia staje się dla nas wzorem oddania sprawą boskim. Maryja uczy nas, że zaufanie bożej woli to wyzwanie, ale także szansa na zbawienie. Dlatego, niech w tym szczególnym czasie ciszy będzie nam bliska Jej postać. Abyśmy z Jej pomocą dobrze przygotowali nasze serca na przyjście Jezusa i rozpoznali w Nim prawdziwego Pana i Zbawiciela. Uczyńmy to podobnie jak Jan Chrzciciel, kolejny z „adwentowych przewodników”, stając w prawdzie bożego objawienia. Wzbudźmy w sobie chęć pokuty i poprawy naszego życia. Jak Jan udajmy się na pustynię, pustynię od telewizji, czy Internetu, aby szum i zgiełki informacji nie zaburzał ciszy adwentowego czasu. Postarajmy się dobrze wykorzystać tegoroczny adwent i znaleźć w nim coś nowego, świeżego co na nowo rozbudzi w nas pragnienie spotkania z Chrystusem twarzą w twarz. /M.S./
"Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się o Mnie". W scenie sądu u piłata widzimy Chrystusa, który pomimo upokorzenia, publicznego potępienia, zachowuje dumę, godność i wewnętrzny spokój, przynależny królowi. Nie jest królem w mniemaniu ludzkim, kimś, kto zabiera innym, aby żyć dostatnio, ale królem, który poświęca samego siebie na drzewie krzyża, aby uwolnić całą ludzkość z niewoli grzechu. Wyjątkowość królewskości Jezusa widoczna jest także w wierności Ojcu, wypełnianiu Jego woli i przykazań. W Liście do Filipian, autor natchniony pisze: "On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi." Przyjmując na ramiona drzewo krzyża, razem z nim zabrał takze nasze słabości, grzechy i całą ciemność ludzkiej duszy. To poświęcenie nie byłoby możliwe bez bezgranicznej miłości do ludzi i świata - swojego królestwa i poddanych, boleśnie doświadczanych przez zło i szatana. W dzisiejszym świecie, który bardzo mocno czci obcych bogów, takich jak: pieniądze, kariera, czy prestiż, zapominamy o królestwie Boga, które jest królestwem świętości i pokoju. Jednak Chrystus pomimo to nadal zaprasza nas do swego królestwa, abyśmy razem z Nim mogli królować w wieczności. W modlitwie pańskiej: Ojcze Nasz, każdego dnia wypowiadamy słowa: "przyjdź królestwo twoje". Niech te słowa, dają nam moc i wiarę w realną obecność w naszym życiu Jezusa, który jako dobry i miłosierny król troszczy się o każde swoje dziecko. Nawet to najbardziej pogubione, szukające drogi do światła i wyjścia z upadku. Po te osoby, Jezus szczególnie wyciąga swoją królewską dłoń, mówiąc" Pójdź za mną". Nie zapominajmy o bożej miłości i bądzmy wierni Jezusowi - królowi naszych serc.
Śpiew i muzyka są obecne w Kościele od początków jego istnienia. Są sposobami uwielbienia Boga, wyrażają radość i cześć, a także towarzyszą modlitwie, kierując nasze umysły ku sprawą duchowym. Trudno wyobrazić sobie liturgie bez choćby jednej pieśni, dlatego już od czasów wczesnochrześcijańskich, modlitwie wspólnotowej towarzyszyły proste instrumenty muzyczne i śpiew. Rozkwit muzyki religijnej przypadł na czas średniowiecza. To w tym czasie rozpowszechnił się chorał gregoriański, którego nazwa pochodzi od wybitnego teologa i papieża: Grzegorza Wielkiego, który podjął się reformy muzyki liturgicznej, tworząc jednolity repertuar pieśni kościelnych. Chorał gregoriański wykonywany zwłaszcza w klasztorach przez pobożnych mnichów sprzyjał modlitwie i duchowej kontemplacji. Nieodzownym elementem muzyki liturgicznej są organy. Ten wyjątkowy instrument od samego początku pojawienia się w przestrzeni sakralnej, około 900 r. n.e. służył do podtrzymywania śpiewu i jego intonacji. W późniejszych wiekach, zwłaszcza w baroku muzyka organowa rozkwitła za sprawą wielu znamienitych kompozytorów m.in. Jana Sebastiana Bacha, czy Georg Friedrich Händel. Ich utwory, inspirowane ewangeliami, czy dawnymi pieśniami chrześcijańskimi ukazywały piękno i powagę Kościoła, zachęcając do modlitwy i medytacji. Mówiąc o muzyce w ujęciu liturgicznym trzeba wspomnieć o jej patronce – Św. Cecylii, której wspomnienie obchodzimy 22 listopada. Cecylia była rzymską męczennicą z III wieku. Jako gorliwa chrześcijanka złożyła śluby czystości, ofiarując swoje dziewictwo Bogu. Poślubiona Walerianowi, przykładem swojego życia zdołała odmienić jego serce i przyprowadzić go do Chrystusa. Podczas prześladowań chrześcijan, Cecylia i Walerian zostali aresztowani i wkrótce ponieśli śmierć męczeńską. Według legendy. Cecylia, jak przystało na dobrze urodzoną, rzymską pannę grała na harfie i organach wodnych, popularnych wśród bogatego patrycjatu. W naszych modlitwach pamiętajmy o wszystkich muzykach, szczególnie o tych z naszej wspólnoty parafialnej: Siostrze Agacie i Chórze Parafialnym, którzy swoim talentem pomagają nam w modlitwie. Niech w swoim życiu, za przykładem Św. Cecylii kierują swoje myśli i pragnienia ku Chrystusowi i chwalą Go słowami wypływającymi z serca.
W wielowiekowej tradycji Kościoła, listopad poświęcony jest szczególnej pamięci o zmarłych. Jesienna aura, opadające liście sprzyjają podejmowaniu refleksji o wieczności i przemijaniu. Choć, tak jak wielu ludzi przed nami, boimy się śmierci, to jako chrześcijanie mamy to szczęście, że nasze życie nie kończy się wraz z nią. Chrystus poprzez swoje chwalebne Zmartwychwstanie dał nam nadzieje na życie wieczne. Potęgą miłości, która nie oparła się cierpieniu krzyża otworzył nam bramy do nieba i oczekuje na spotkanie z każdym z nas. Dzień Zaduszny, obchodzony zaraz po Uroczystości Wszystkich Świętych kieruje nasze myśli ku wieczności. Odwiedzając groby naszych zmarłych wspominamy ludzi nam bliskich, bardzo często czujemy pustkę i smutek. W naszym ziemskim rozumowaniu śmierć jest definitywnym końcem życia. Niestety zapominamy o słowach Jezusa, który mówił: „idę przygotować wam miejsce”, lub „w domu Mojego Ojca jest mieszkań wiele”. Całe nasze życie dążymy do wieczności. Małymi krokami przybliżamy się do celu, jakim jest niebo. Jednak, jeśli nasze winy są zbyt obciążające, aby wejść do królestwa niebieskiego, dostajemy szansę odpokutowania ich w miejscu zwanym czyśćcem. Według nauki Kościoła, czyściec to duchowe miejsce, gdzie dusza ludzka dąży do doskonałej miłości względem Boga, która pozwala na wejście do chwały nieba. Kościół wielokrotnie zachęca do modlitewnej pamięci o duszach cierpiących w czyśćcu, którym możemy pomóc m.in. poprzez ofiarowane za nie odpusty i modlitwy, a także post i inne wyrzeczenia. Wielu Ojców Kościoła wielokrotnie podkreślało jak pomocna dla dusz czyścowych jest nasza modlitwa. Dlatego też w VI wieku, papież Grzegorz Wielki zainicjował tradycję odprawiania 30 mszy św. w intencji jednej konkretnej duszy. Od jego imienia nazwano je gregoriańskimi, do dziś stanowią one jedną z najpopularniejszych sposobów pamięci o zmarłych. W listopadowe wieczory, odwiedzając groby naszych bliskich otoczmy ich nieśmiertelne dusze naszą gorliwą modlitwą. Niech płonące znicze, znaki nadziei i pamięci przypominają nam o celu naszej ziemskiej wędrówki i rozbudzają w nas pragnienie nieba. /M.S./
Więcej artykułów…
Strona 1 z 60